Ad banner
Ad banner

Skąd obce rakiety nad Polską?

Tytułowe pytanie wielu obserwatorów zadaje sobie od miesięcy. Pierwszy raz odczuliśmy skutki wojny prowadzonej na Ukrainie w listopadzie 2022 roku, gdy w Przewodowie na Lubelszczyźnie spadł pocisk ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Potem, co utrzymywano w tajemnicy, rosyjska rakieta, bez reakcji polskiego wojska, przeleciała pół kraju, aby spaść w lesie pod Bydgoszczą. Sprawa wyszła na jaw dopiero po przypadkowym odkryciu jej szczątków przez cywili. Ostatnio zaś, rakieta wystrzelona – jak twierdzą oficjalne źródła – przez Rosjan w kierunku celów na Ukrainie miała naruszyć polską przestrzeń powietrzną.

W żadnym z powyższych przypadków wzmacniana „na niespotykaną skalę” polska armia, lotnictwo czy obrona przeciwlotnicza, nie okazały się w najmniejszym stopniu skuteczne. Tuszowanie przypadku spod Bydgoszczy (wszak Przewodowa ukryć się nie dało) miało być może na celu utrzymywanie propagandowego mitu silnej armii, która, niczym we Wrześniu 1939 roku „nie odda ani guzika”. Teraz okazuje się jednak, że „król jest nagi”, zaś nowy minister obrony narodowej, Władysław Kosiniak-Kamysz (z wykształcenia… lekarz) zdaje się zagrożenie bagatelizować.

Czy to oznacza, że i my powinniśmy ten temat bagatelizować? A może po prostu rakieta zawsze się przedrze i mieszkańcy wschodniej Polski powinni obawiać się, że któregoś dnia „niebo może spaść im na głowy”? O tym w rozmowie Kamila Klimczaka z Piotrem Rapińskim, historykiem lotnictwa i twórcą kanału „Balszoi”, w najnowszym odcinku cyklu „Dokąd Zmierzamy”.

(Visited 9 times, 1 visits today)

You Might Be Interested In

Other Channels

LEAVE YOUR COMMENT