Iran czy Izrael? Którą stronę wybierze Putin?

Perska odpowiedź na zbombardowanie przez Izrael ambasady Iranu w Damaszku miała być sygnałem dla świata, że Teheran gotów jest na konfrontacje z siłami państwa położonego w Palestynie. Mimo, iż efekt perskiej operacji oraz przeprowadzony kilka dni później izraelski atak odwetowy, można uznać za symboliczne, to sama zuchwałość tych aktów wzbudziła na świecie duży niepokój. Oba kraje mimo, że nigdy się do tego nie przyznały, najprawdopodobniej dysponują arsenałem atomowym, którego z pewnością nie zawahałby się użyć, gdyby byt ich państwowości został zagrożony. A jest to zupełnie realne, gdyż od dawna narracja jednej i drugiej strony zakłada całkowite wyniszczenie przeciwnika.

III wojna światowa zacznie się na Bliskim Wschodzie?

Toczące się od kilku miesięcy starcia między Hamasem a IDF przyniosły prawdziwą gehennę palestyńskiej ludności zamieszkującej Strefę Gazy, co tym razem wyjątkowo szeroko odbija się echem po świecie. Ponadto, ostatni incydent z ostrzelaniem przez siły Izraela humanitarnego konwoju, w którym śmierć poniosło siedmiu zagranicznych wolontariuszy, przyczynił się istotnego pogorszenia wizerunku Izraela w oczach tzw. opinii międzynarodowej.

Braun: „Mówienie o pokoju jest myślozbrodnią”

Poseł Grzegorz Braun zapytany o komentarz do słów Władimira Putina, wypowiedzianych w głośnym wywiadzie Tuckera Carlsona, gdzie rosyjski przywódca oświadczył, że jego kraj nie ma żadnego interesu w tym, by zaatakować Polskę chyba, że to Polska dopuści się ataku – mówi, że wszystko zależy od tego, co Putin uzna za atak. Braun zwraca tu uwagę, że za akt wojny może zostać odebrana np. mobilizacja wojska, a za taką uznać można nawet skoncentrowane na granicy manewry. Te z kolei zaczynają się w naszym kraju już jutro i potrwają aż do końca maja! Media z kolei donoszą, że ćwiczenia NATO „Steadfast Defender 2024” będą największymi od lat.

Kulińska: „Będziemy podtrzymywać tę wojnę”

Dr Lucyna Kulińska, znana badaczka historii polskich Kresów zwraca uwagę, że zmiana władzy w naszym kraju wcale nie musi oznaczać zmiany obranego przez obóz Zjednoczonej Prawicy skrajnie pro-ukraińskiego kursu. Wręcz przeciwnie: „Nowy rząd wydaje się iść w swojej miłości do Ukrainy jeszcze dalej, niż poprzedni. (…) Czyni nam niedwuznaczne zachęty, żebyśmy już nie tylko przy pomocy pieniędzy, ale też krwią Polaków wspierali Ukrainę” – zauważa dr Kulińska i dodaje – „Ludzie, którzy doszli najwyższych stanowisk w rządzie pana Tuska niejednokrotnie nie identyfikują się z naszym państwem, co wykazali w swoich wypowiedziach i w swoich czynach. Wielu z nich, gdyby w Polsce została wprowadzona ustawa o zakazie gloryfikowania banderyzmu, gloryfikowania nacjonalizmu ukraińskiego, bezpośrednio podpadłoby pod te paragrafy”.

Gdzie Rzym, gdzie Krym?

Prawdziwą burzę wywołały w Polsce słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który w udzielonym niedawno wywiadzie powiedział, że: "Krym jest miejscem szczególnym. Nie wiem tego, czy Ukraina odzyska Krym. On jest szczególny również ze względów historycznych. W istocie, jeżeli popatrzymy historycznie, to przez większość czasu był w gestii Rosji".

Jak wojna na Ukrainie wpłynęła na świat? – wykład Piotra Korczarowskiego

Zapowiadana od miesięcy ukraińska kontrofensywa zakończyła się kompletnym fiaskiem. Wzbudziło to ogrom krytyki, także wewnątrz Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy. W efekcie cieszący się dużą popularnością i zaufaniem żołnierzy gen. Walerij Załużny może zostać wkrótce zdymisjonowany. Podważał on bowiem zasadność przeciągania walk o Bachmut, a ostatnio zasugerował, że należałoby zaplanować odwrót ukraińskiego wojska spod Awdijewki, zanim miasto zostanie kompletnie okrążone przez Rosjan. Załużny zdaje sobie bowiem sprawę, że najcenniejsze jest teraz życie jego żołnierzy, których nie ma kim zastąpić.

Raźny: „Bezpieczeństwo nie daje pokoju”

Była dyrektor Instytutu Rosji i Europy Wschodniej Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Anna Raźny uważa, że Polska znalazła się w klinczu, w którym nie ma warunków do zmiany geopolitycznej, bowiem żadne z parlamentarnych ugrupowań nie wypracowało przez ostatnie lata nowej koncepcji polskiej polityki zagranicznej. Nawet w dobie słabnącej pozycji Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej, nad Wisłą nie zarysowano minimalnej woli politycznej do samostanowienia o własnej przyszłości, zaczynając choćby od zmiany nazwy "wschodniej flanki NATO" na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.

Skąd obce rakiety nad Polską?

Tytułowe pytanie wielu obserwatorów zadaje sobie od miesięcy. Pierwszy raz odczuliśmy skutki wojny prowadzonej na Ukrainie w listopadzie 2022 roku, gdy w Przewodowie na Lubelszczyźnie spadł pocisk ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Potem, co utrzymywano w tajemnicy, rosyjska rakieta, bez reakcji polskiego wojska, przeleciała pół kraju, aby spaść w lesie pod Bydgoszczą. Sprawa wyszła na jaw dopiero po przypadkowym odkryciu jej szczątków przez cywili. Ostatnio zaś, rakieta wystrzelona - jak twierdzą oficjalne źródła - przez Rosjan w kierunku celów na Ukrainie miała naruszyć polską przestrzeń powietrzną.

Nie taka Rosja…jak ją malują?

Od lutego 2022 roku obserwujemy wojnę pomiędzy naszymi dwoma sąsiadami - Rosją i Ukrainą. Już w pierwszych dniach tego konfliktu dla rządu w Polsce było jasne po czyjej stronie musimy się opowiedzieć. Władze naszego kraju zadecydowały za nas, ale czy dla narodu polskiego była to logiczna i uzasadniona decyzja? Odpowiedź dla wielu z nas może okazać się trudna. Znajdujemy się bowiem w dość niewygodnym położeniu.

Kto wygra walkę o światową dominację?

Po upadku Związku Radzieckiego wydawało się, że nastał czas powszechnego pokoju i dobrobytu. Ogłoszono nawet "koniec historii". Ostatnie lata pokazały jednak jak bardzo ten koniec był złudny. Powszechna dominacja Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej jest już coraz mniej widoczna, a do głosu dochodzą nowe potęgi. Pojęcie "wojny hegemonicznej" jest od dawna obecne w specjalistycznych dyskusjach dotyczących tematyki geopolitycznej i geostrategicznej. To hegemoniczne starcie dokonuje się najczęściej nie na polu bitewnym, ale na polu rywalizacji ekonomicznej. Jeżeli już starcie przenosi się na pola bitewne, to nie jest to konfrontacja wprost, ale tzw. "wojna zastępcza", która toczy się obecnie chociażby na Ukrainie.

Jak długo wytrzyma jeszcze Ukraina?

Problemy Ukrainy znalazły się w centrum zainteresowania niemal wszystkich środowisk politycznych w Polsce. Najpierw poszczególne ugrupowania prześcigały się w deklaracjach o bezgranicznym poparciu dla zmagań naszych wschodnich sąsiadów, a teraz zdają się odwracać kota ogonem, mówiąc o polskim interesie narodowym i embargu na ukraińskie produkty rolne, w tym przede wszystkim zboże. To oczywiście efekt toczącej się w naszym kraju kampanii wyborczej, w której obserwujemy radykalną zmianę stanowiska wielu polityków. Nie zmienia to jednak faktu, że temat Ukrainy nie schodzi z ich ust.

Psychoza spisku i wrogiej agentury

U schyłku kadencji obecnego parlamentu w Polsce udało się jeszcze podjąć kilka decyzji, których konsekwencje mogą skrajnie ograniczyć wolność debaty publicznej. Uchwalono np. tzw. ustawę antyszpiegowską, która nie tylko zaostrza kary za pracę na rzecz obcych wywiadów, ale przywraca też kojarzony z okresem PRL zakaz fotografowania infrastruktury krytycznej. Przede wszystkim jednak przewiduje kary za dezinformację, którą w obecnej sytuacji geopolitycznej może być każda wiadomość, czy opinia sprzeczna z głównym nurtem narracji.

Niedziela ukraińskiego rachunku – rozliczamy naszych „braci”

Osiemdziesiąta rocznica ukraińskiego ludobójstwa na Polakach, to nie tylko idealna okazja, aby przypomnieć o gehennie naszych rodaków, masowo mordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, ale też szansa, by zwrócić uwagę, jak niewiele zrobiono dla ich pamięci. Ostentacyjna polityka bratania się z narodem, który nigdy nie przeprosił za jedną z najgorszych zbrodni w historii naszego kraju, a ponadto wciąż uważa oprawców Polaków za swych bohaterów, to sygnał, że naprawdę niewielu wyborców zdaje sobie sprawę, ile przez Ukraińców straciliśmy. Rzadko kto też zwraca uwagę na skalę pomocy dzisiejszej Ukrainie, udzielonej przez władze RP. Łącząc te dwa wymiary strat i obecnego wsparcia może okazać się, że długu wobec Polaków Ukraińcy nigdy nie będą w stanie spłacić.

Czemu służył bunt Prigożyna?

Rosyjski pucz żołnierzy Grupy Wagnera zakończył się tak szybko, jak się rozpoczął, pozostawiając wiele niewyjaśnionych pytań, które długo jeszcze będą nurtować ludzi na całym świecie. Niewątpliwie był zaskoczeniem dla wielu komentatorów politycznych, o czym najlepiej świadczy zmieniająca się z godziny na godzinę narracja mediów głównego nurtu. Nad ranem 24 czerwca mogliśmy bowiem dowiedzieć się o schyłku rządów Władimira Putina oraz możliwej implozji Federacji Rosyjskiej, do czego doprowadzić miał pochód żołnierzy Jewgienija Prigożyna, którego nikt nie był w stanie powstrzymać. Wieczorem tego dnia, te same media pisały już o nieudanym buncie grupy rosyjskich terrorystów, którzy wracają teraz na front ukraiński, by znów siać tam strach i zniszczenie.

„Tragedia Ukrainy. Od malezyjskiego Boeinga do wojny” – relacja ze spotkania z Keesem van der Pijlem

Zestrzelenie lotu Malaysian Airlines MH17 wydarzyło się w realiach nowej zimnej wojny pomiędzy blokiem atlantyckim a Rosją i w znacznym stopniu zaostrzyło jej przebieg. Zrozumienie tej tragedii wymaga zatem nakreślenia kontekstu szerszej konfrontacji z udziałem liberalnego Zachodu i luźnego bloku konkurencyjnego, składającego się z kilku oddzielnych części. Znalazła się wśród nich inicjowana przez Rosję Unia Eurazjatycka, a ponadto BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, Republika Południowej Afryki, łącznie liczące połowę światowej populacji) oraz Szanghajska Organizacja Współpracy (SzOW). MH17 został zestrzelony w chwili, gdy kluczowa dla tych trzech struktur postać, rosyjski prezydent Władimir Putin powracał z Fortalezy w Brazylii, gdzie wraz z czterema pozostałymi przywódcami krajów BRICS podpisał statut Banku Nowego Rozwoju. Czy oba wydarzenia miały pośredni związek, czy też stanowiły tragiczny zbieg okoliczności?

Unia Europejska wobec wojny na Ukrainie – wykład prof. Piotrowskiego

Gdy w 2012 r. Unia Europejska otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla, na całym świecie podniosły się głosy zdziwienia - kto i dlaczego tak naprawdę ma ową nagrodę otrzymać w imieniu wspólnoty? Największa hipokryzja zawarta była jednak w fakcie, że kilka państw Europejskich należących do UE jest jednocześnie czołowymi na świecie producentami oraz eksporterami uzbrojenia! Co więcej, niektóre z nich chętnie brały udział w operacjach wojskowych poza granicami wspólnoty. Ot choćby w Libii, czy krajach byłej już Jugosławii. W przypadku wojny na Ukrainie, Unia Europejska bezskutecznie próbowała mediować pomiędzy rządem w Kijowie, a prorosyjskimi separatystami w Donbasie. W pewnym momencie cieżąr owych mediacji wzięła na siebie Białoruś Aleksandra Łukaszenki, choć to Warszawa mogła być najbardziej predystynowana do roli mediatora. W owym czasie Polska została jednak zlekceważona przez przywódców największych państw w Europie, co nie powinno dziwić, bowiem nad Wisłą nikt nie wykazywał wtedy skłonności do poszukiwania porozumienia. W zsadzie od pierwszych dni tzw. Euromajdanu Warszawa ostentacyjnie poparła kijowski zamach stanu, co poniekąd rzuciło się cieniem na politykę całej Unii Europejskiej, której Polska była przecież częścią.

Czy ktoś w ogóle broni polskiego nieba?

Do niedawna na polską ziemię padał jedynie deszcz, śnieg, grad czy inny opad atmosferyczny, jednak od momentu rozpoczęcia pełnoskalowych działań wojennych na Ukrainie na terytorium Rzeczypospolitej spadły już dwie rakiety! O tylu przynajmniej wiemy i wciąż nie jest też pewne, czy ich tor lotu był błędem lub przypadkiem. O ile incydent z Przewodowa szybko przedostał się do opinii publicznej, to sprawę rakiety z lasu pod Bydgoszczą trzymano w tajemnicy aż do przełomu kwietnia i maja b.r. Według deklaracji dowódców Wojska Polskiego wiedziano o tym, że pocisk manewrujący wleciał w naszą przestrzeń powietrzną od strony Białorusi i nawet go poszukiwano, ale szybko przerwano tę akcję i być może postanowiono sprawę zatuszować, aby nie dowiedziały się o niej władze cywilne. Czy rzeczywiście? A może wojsko nie wiedziało jednak o pocisku, który mógł przenosić głowicę jądrową?

Tysiące ludzi przeszły przez Warszawę w antywojennym marszu!

Wojna na Ukrainie trwa już piętnasty miesiąc; zaangażowanie Polski we wspieranie wschodniego sąsiada osiąga coraz większe rozmiary. Dla wyczerpującej swoje zasoby Ukrainy niewątpliwie korzystne byłoby otwarte zaangażowanie naszego kraju w konflikt, do czego zmierzają niektóre działania władz w Warszawie. Ta polityka zagraniczna, która powoduje, że cały region znalazł się na krawędzi wybuchu trzeciego w ciągu ostatnich stu lat wielkiego konfliktu zbrojnego. Polacy, którzy dostrzegają zagrożenie zaangażowania naszego kraju w konflikt, grupują się wokół Polskiego Ruchu Antywojennego, który, korzystając z majowego weekendu ma przejść przez Warszawę pod hasłami "Zero wrogów wśród sąsiadów" i "Dzisiaj nasze czołgi - jutro nasze dzieci".

Kolejna wojna lada dzień?

Trzy wielkie afrykańskie państwa gotowe są na wojnę, która może wybuchnąć w każdej chwili. Dwa z nich ogarnięte są jednak konfliktami domowymi, a w mediacjach uczestniczą ośrodki głęboko zainteresowane potencjalnym starciem. Rzecz dotyczy Egiptu i Sudanu oraz Etiopii, która wykorzystując zamieszanie wywołane w północnej Afryce tzw. „arabską wiosną ludów” zdecydowała się zrealizować projekt marzący się politykom z Addis Abeby od dekad. Mowa tu o Tamie Wielkiego Odrodzenia Etiopii, będącej jedną z największych zapór wodnych na świecie. Jej budowę zakończono w roku 2020 i teraz trwa jej napełnianie. I to właśnie może być przyczyną wielkiej wojny w Afryce, gdyż na szali leży skrajne bogactwo lub bieda Egiptu oraz Etiopii.

Na ukraińskim niebem – prawdy i mity

Mijają kolejne miesiące wojny na Ukrainie, która to wojna toczy się nie tylko na lądzie, ale też na morzu i w powietrzu. Wiele jej aspektów jest niedostrzeganych przez opinię publiczną i różnorakich "ekspertów". Jednak przebieg nowoczesnej wojny zależy w dużej mierze od panowania w powietrzu. Można śmiało stwierdzić, że wojna na Ukrainie to pierwszy tak duży konflikt w którym zastosowano bojowo drony, które sieją spustoszenie po obu stronach frontu. Niestety, szczegóły działań, straty i zestrzelenia są owiane mgłą tajemnicy i propagandy obu walczących stron. Z drugiej strony już od kilku miesięcy trwa teatr wokół przekazania Ukrainie czy to polskich samolotów produkcji radzieckiej (MiG-29) czy to nowoczesnych samolotów amerykańskich (np. F-16). Na papierze wygląda to bardzo ciekawie i wydawać by się mogło, że dostarczenie nowych typów samolotów może zmienić układ sił na froncie. Jednak przeszkolenie personelu ukraińskiego na amerykańskich maszynach może zająć bardzo dużo czasu - piloci mogą nawet nie zdążyć przed zakończeniem działań bojowych...