eMisjaTv

Jak długo Kaczyński z Tuskiem będą szantażować Polaków?

4 czerwca ulice Warszawy wypełnił tłum, który przybyły na wezwanie Donalda Tuska. W opinii wielu komentatorów był to jednak marsz sprzeciwu wobec władzy Prawa i Sprawiedliwości zorganizowany ponad podziałami. Media rządowe - w kontrze do triumfalnej narracji opozycji - skupiły się na eksponowaniu nienawiści demonstrantów oraz straszeniu, że tak jak w 1992 "agenci chcą obalić rząd".

Ujawniamy drugie dno marszu Tuska!

„To przełomowy moment kampanii wyborczej” – mówią politycy opozycji komentując marsz zorganizowany w Warszawie przez byłego premiera Donalda Tuska, z okazji 34 rocznicy pierwszych, częściowo wolnych wyborów w Polsce. Sama Platforma Obywatelska zorganizowała około 500 autokarów dla swych partyjnych działaczy. W demonstracji wzięły też udział pozostałe, duże opozycyjne formacje polityczne. Z wyjątkiem Konfederacji można tu mówić wręcz o zjednoczeniu wszystkich środowisk politycznych zasiadających w Sejmie RP, a nie wchodzących w skład obozu tzw. Zjednoczonej Prawicy. Głównym motywem konsolidującym opozycję stała się podpisana ostatnio przez prezydenta Dudę ustawa o komisji ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce, potocznie nazywanej „Lex Tusk”.

Czy da się wyrolować system?

Po 24 lutego ub. roku. z przestrzeni Internetu w Polsce zniknęło wiele serwisów informacyjnych, które Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego sklasyfikowała jako zagrożenie dla porządku publicznego w Polsce. Nałożonym przez ABW blokadom nie towarzyszyła jednak formalna procedura, ani merytoryczne uzasadnienie. Ktoś w służbie wskazał po prostu palcem nazwę serwisu i na drugi dzień strona już nie działała. Co więcej, wydawcom treści nie dostarczono nawet pisemnego uzasadnienia. Ba! Nie zostali w żaden sposób poinformowani, że problemy techniczne na stronie internetowej to efekt działań ABW. Takie działanie naraziło wiele redakcji na duże straty. Niektóre tytuły otarły się wręcz o bankructwo, gdyż często strona internetowa była jedynym obszarem publikacji treści, a co za tym idzie, docierania do odbiorcy. Trudno było jednak udowodnić szkodę, gdyż serwisy oficjalnie działały. Były jedynie niedostępne dla użytkowników w Polsce, dla których system DNS został zablokowany. Mimo to, niemal wszyscy poszkodowani odwali się do sądu. I tu nieoczekiwanie pojawił się pozytywny precedens, bowiem niecały rok po zablokowaniu przez ABW strony - wrealu24.tv - Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wydał wyrok, w którym stwierdził „bezskuteczność ws. nielegalnej blokady”.

Źródła banderowskich zbrodni

Wielkimi krokami zbliża się 80. rocznica ukraińskiego ludobójstwa na Polakach dokonanego na Kresach Wschodnich. Prawda o tych wydarzeniach dopiero przebija się - i to z trudem - do świadomości społecznej. Prawda o straszliwym przebiegu mordów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej jest zapewne tym trudniejsza do przyjęcia, że w wielu umysłach Kresy Wschodnie jawią się niczym raj utracony - miejsce, gdzie przed II wojną światową trwała idylla niezmąconego niczym współistnienia Polaków i Ukraińców. Jednak już 17 września 1939 roku - w momencie agresji Związku Radzieckiego na Polskę - doszło do eksplozji nienawiści i pierwszych mordów na Polakach.

Ile granic można przejść w obronie Polski?

Ostatnio media obiegła wiadomość o nietypowej interwencji poselskiej w wykonaniu Grzegorza Brauna, który podczas wykładu prof. Jana Grabowskiego podszedł do mównicy w Niemieckim Instytucie Historycznym i mówiąc „dość” ostentacyjnie zniszczył mikrofon oraz kolumnę nagłośnienia. Chwilę później poseł Braun skierował się ku dyrektorowi placówki i patrząc mu prosto w oczy powiedział: „Won! Wypad z Polski!” oraz „Nie będą Niemcy uczyć Polaków historii”.

Czy „słudzy Ukrainy” znają swe miejsce?

"Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego" - powiedział w marcu ub. roku Łukasz Jasina, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Słowa te wywołały uzasadnioną burzę w Polsce. Minęło jednak kilkanaście miesięcy i ten sam Jasina - który ze swoich słów się nigdy nie wycofał - zasugerował w wywiadzie dla Onetu, że Wołodymyr Zełenski powinien przeprosić Polskę i Polaków za wyniszczenie ludności polskiej przez szowinistów z UPA w trakcie II wojny światowej. Stwierdzenie Jasiny spowodowało gwałtowną reakcję ambasadora Ukrainy Wasyla Zwarycza, który napisał że "jakiekolwiek próby narzucania Prezydentowi Ukrainy czy Ukrainie, co musimy w sprawie wspólnej przeszłości, są nieakceptowalne i niefortunne. Pamiętamy historię i apelujemy o szacunek i wyważenie w wypowiedziach, szczególnie w trudnych realiach ludobójczej agresji rosyjskiej". Ukraina de facto uchyla się od odpowiedzialności za swoją historię, chowając się za parawanem ofiary w trakcie obecnej wojny.

Czy Ukraińcy i Żydzi piszą nam historię?

Kilkanaście lat temu w polskim słowniku pojawiło się pojęcie "polityki historycznej", którą zainicjowało Prawo i Sprawiedliwość w okresie, gdy po raz pierwszy rządziło Polską. Zresztą sam George Orwell w słynnym "Roku 1984" napisał, że "kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość". Manipulacje historią w celu wytworzenia konkretnych korzyści politycznych nie są więc niczym nowym. Przeszłością manipulowali na wielką skalę choćby komuniści, aby wpoić w społeczeństwie poczucie "rządów ludu" jako zadośćuczynienie dla czasów "polskich panów".

Chcą zmienić Konstytucję pod bandycki proceder!

Złożony ostatnio w Sejmie RP poselski projekt ustawy o zmianie Konstytucji RP zawiera zapisy nowelizujące ustawę zasadniczą do poziomu łamiącego wszelkie standardy prawodawstwa cywilizacji łacińskiej (europejskiej), w tym m. in.: Art. 11 ust. 1 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, art. 14 ust. 2 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, art. 6 ust. 2 Europejska Konwencja Praw Człowieka, a nawet Art. 42 ust. 3 samej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, które mówią wprost, że nie można wymierzyć człowiekowi kary, bez orzeczenia winy! Zasada „domniemania niewinności” stanowi naczelną dewizę wszystkich demokracji na Ziemi i nawet jeśli gdzieś jest łamana, wydaje się wprost niepojęte, że ktoś może odważyć się otwarcie złamać ją zapisem prawa. Tymczasem w złożonym przez posłów PiS projekcie ustawy nowelizującej Konstytucję RP czytamy, że: (…) majątek, który znajduje się na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, może zostać przejęty przez Skarb Państwa z mocy prawa i bez odszkodowania, w przypadku gdy można domniemywać, że majątek ten jest wykorzystywany lub może być wykorzystany w jakiejkolwiek części do finansowania lub wspierania w innej formie (…) napaści [na sąsiednie państwo – przyp. red.].

Tajemnice najgroźniejszego dokumentu III RP – Sumliński go ma!

Nie ma chyba w Polsce drugiej służby, nawet włączając w tę opowieść organa z czasów PRL, która budziłaby taką niechęć, podejrzliwość, a zarazem zainteresowanie i tajemnicę, jak WSI, czyli Wojskowe Służby Informacyjne, powstałe w 1991 r. z reorganizacji Wojskowej Służby Wewnętrznej (WSW) oraz służby wywiadu wojskowego, skrytego pod nazwą: Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. W ciągu swego 15-letniego istnienia WSI zapracowały sobie na legendę wszechobecnej i skrajnie niebezpiecznej siatki łączącej swymi kontaktami świat polityki, służb mundurowych, wszelkiego rodzaju mafii i biznesu, a także zwykłych bandytów, działających na zlecenie. Nie ma chyba afery w Polsce, która wybuchła w czasach działalności WSI, a w którą ktoś z WSI nie byłby uwikłany. Dziś jednak odtworzenie wszystkich układów zapewniających bezkarność działań WSI wydaje się być niemożliwe. Nie ma bowiem takich pieniędzy, ani takich ludzi, których ów układ służb specjalnych nie byłby w stanie poświęcić, aby chronić swoje tajemnice. Trudno nawet ustalić, w którym miejscu kończyła się zadaniowa działalność WSI na rzecz aparatu państwa, a gdzie zaczynał się zwykły interes obliczony na poszerzenie wpływów i generowanie dochodu.

Czy ktoś w ogóle broni polskiego nieba?

Do niedawna na polską ziemię padał jedynie deszcz, śnieg, grad czy inny opad atmosferyczny, jednak od momentu rozpoczęcia pełnoskalowych działań wojennych na Ukrainie na terytorium Rzeczypospolitej spadły już dwie rakiety! O tylu przynajmniej wiemy i wciąż nie jest też pewne, czy ich tor lotu był błędem lub przypadkiem. O ile incydent z Przewodowa szybko przedostał się do opinii publicznej, to sprawę rakiety z lasu pod Bydgoszczą trzymano w tajemnicy aż do przełomu kwietnia i maja b.r. Według deklaracji dowódców Wojska Polskiego wiedziano o tym, że pocisk manewrujący wleciał w naszą przestrzeń powietrzną od strony Białorusi i nawet go poszukiwano, ale szybko przerwano tę akcję i być może postanowiono sprawę zatuszować, aby nie dowiedziały się o niej władze cywilne. Czy rzeczywiście? A może wojsko nie wiedziało jednak o pocisku, który mógł przenosić głowicę jądrową?

Polacy żądają wolności, suwerenności i normalności! – Relacja LIVE z manifestacji w Warszawie

W okresie przedwyborczym Polacy coraz częściej wychodzą na ulice i demonstrują swoje poglądy w tym trudnym czasie dla Polski. Dzisiaj pod hasłem "Dzień Wolności i Suwerenności - Normalności" Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna ma wraz z wieloma innymi środowiskami przemaszerować przez ulice Warszawy i dać wyraz swoim poglądom. Manifestacja ma być poświęcona trzem tematom: na początku, pod przedstawicielstwem Komisji Europejskiej manifestanci będą protestować przeciwko "dyktaturze europejskiej". Drugi przystanek marszu zaplanowano pod siedzibą polskiego banku centralnego - Narodowego Banku Polskiego, gdzie ma zostać wyrażony sprzeciw wobec likwidacji gotówki i wprowadzenia euro. Wreszcie, marsz przejdzie pod Pałac Prezydencki, gdzie padną akcenty antywojenne oraz znane hasło "Stop ukrainizacji Polski".

Czy historia nauczy czegoś Polaków?

Temat relacji polsko-ukraińskich nigdy nie był wygodny, ani popularny w polskiej debacie publicznej. Pamięć o ofiarach zbrodni banderowskiej stała się wyjątkowo niepożądana po 24 lutego ub. roku, kiedy to wojska Federacji Rosyjskiej przekroczyły granice Ukrainy. Symbolem ponownego "zakopywania" pamięci o Kresowianach jest wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy, który 11 lipca 2022 r., w rocznicę tzw. "krwawej niedzieli", upominał księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, aby w kwestii ofiar Wołynia i Małopolski Wschodniej "ważyć słowa". Większość przedstawicieli środowisk kresowych nie zamierza jednak zastosować się do wezwań prezydenta III RP oraz jego popleczników i to mimo coraz powszechniejszych głosów, że Wołyń przypominają tylko wszechobecni w Polsce "rosyjscy agenci".

Tysiące ludzi przeszły przez Warszawę w antywojennym marszu!

Wojna na Ukrainie trwa już piętnasty miesiąc; zaangażowanie Polski we wspieranie wschodniego sąsiada osiąga coraz większe rozmiary. Dla wyczerpującej swoje zasoby Ukrainy niewątpliwie korzystne byłoby otwarte zaangażowanie naszego kraju w konflikt, do czego zmierzają niektóre działania władz w Warszawie. Ta polityka zagraniczna, która powoduje, że cały region znalazł się na krawędzi wybuchu trzeciego w ciągu ostatnich stu lat wielkiego konfliktu zbrojnego. Polacy, którzy dostrzegają zagrożenie zaangażowania naszego kraju w konflikt, grupują się wokół Polskiego Ruchu Antywojennego, który, korzystając z majowego weekendu ma przejść przez Warszawę pod hasłami "Zero wrogów wśród sąsiadów" i "Dzisiaj nasze czołgi - jutro nasze dzieci".

Kolejna wojna lada dzień?

Trzy wielkie afrykańskie państwa gotowe są na wojnę, która może wybuchnąć w każdej chwili. Dwa z nich ogarnięte są jednak konfliktami domowymi, a w mediacjach uczestniczą ośrodki głęboko zainteresowane potencjalnym starciem. Rzecz dotyczy Egiptu i Sudanu oraz Etiopii, która wykorzystując zamieszanie wywołane w północnej Afryce tzw. „arabską wiosną ludów” zdecydowała się zrealizować projekt marzący się politykom z Addis Abeby od dekad. Mowa tu o Tamie Wielkiego Odrodzenia Etiopii, będącej jedną z największych zapór wodnych na świecie. Jej budowę zakończono w roku 2020 i teraz trwa jej napełnianie. I to właśnie może być przyczyną wielkiej wojny w Afryce, gdyż na szali leży skrajne bogactwo lub bieda Egiptu oraz Etiopii.

Teraz będą mogli już zamknąć KAŻDEGO!!

Nowelizacja prawa o uprawnieniach służb specjalnych, przeciwdziałaniu terroryzmowi i szpiegostwu, której projekt 17 kwietnia złożyła w Sejmie RP grupa posłów PiS cofa Polskę w najgłębsze mroki PRLu, gdzie na każdego człowieka czekał już jakiś paragraf, a bandyctwo tamtejszej bezpieki miało miejsce w świetle prawa! Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na okoliczności pojawienia się samego projektu redefinicji niektórych pojęć, gdyż głównym argumentem do zmian prawnych ma być zagrożenie ze strony Rosji i tocząca się u naszych granic wojna, której zakres w formie wywiadowczej i agenturalnej oddziałuje także na terytorium Rzeczypospolitej. Jest to mniej więcej ten sam klimat, w którym naziści wmówili społeczeństwu, że należy się uporać z obcą agenturą i po spaleniu Reichstagu zażądali nieograniczonych wręcz kompetencji dla kanclerza Niemiec. W przeciwieństwie do tego przypadku, obóz władzy w Polsce nie ufa jednak społeczeństwu do tego stopnia, by przekonywać jedynie argumentem dobra publicznego i bezpieczeństwa kraju. Pomysłodawcy nowego prawa mówią wprost, że zaostrzenie kar ma przede wszystkim charakter prewencyjny, co w praktyce oznacza, że na wszelki wypadek wszyscy powinniśmy się bać odezwać, bo przygotowano już odpowiednie paragrafy i więzienia też czekają!

Będziemy płacić Ukraińcom do końca życia?

Od wielu miesięcy trwa w Polsce zawzięty spór o to, czy mamy do czynienia z ukrainizacją kraju. Pojęcie, które spopularyzował poseł Grzegorz Braun jest obecnie nie w smak wielu uczestnikom debaty publicznej. Po 24 lutego 2022 roku polski parlament przyjmował wiele tzw. specustaw, w związku z napływem Ukraińców do Polski. Nowelizowały one wiele aktów prawnych: w zakresie przepisów dotyczących polityki społecznej, zasiłków, ewidencji ludności i wielu innych. Kompleksowa analiza mnożących się rozwiązań prawnych jest niezwykle trudna, ale różnego rodzaju "kwiatki" stopniowo zostają ujawniane, głównie dlatego, że z różnych rozwiązań masowo korzystają Ukraińcy i dzielą się też ze swoimi rodakami wiedzą, jak pozyskiwać kolejne świadczenia od polskiego podatnika.

Jak wytresować…naród

„Pole bitwy nie zawsze jest tam, gdzie płynie krew i świszczą kule. Obecnie, intensywnie jak nigdy wcześniej, toczy się bój o nasze umysły, przekonania i pragnienia” – czytamy w jednym z rozdziałów wydanej sumptem fundacji Cor Dei „Encyklopedii Antykultury”. W tej jakże potrzebnej na rynku publikacji, będącej swoistą odtrutką na pseudonaukowy bełkot, fabrykowany przez zlewaczałe uczelnie wyższe, autorzy poświęcili wiele miejsca na zredefiniowanie i szczegółowe wytłumaczenie roli ideologii, cenzury, propagandy, dezinformacji oraz autorytetów w procesie społecznej tresury.

Lewicowa antykultura w natarciu. Nieodwracalnie?

Obserwując różnorakie zjawiska społeczne w ostatnich latach, można dojśc do wniosku, że używając starego powiedzenia "świat idzie na lewo". Poglądy i postawy, do tej pory uważane za skrajne lub ekscentryczne, stają się powszechnie akceptowalne. Czy to postulaty tzw. "mniejszości seksualnych" (które do swoich skrótów dokładają kolejne literki, oznaczające nowe "orientacje") czy też postulaty związane z ideologią gender - to stało się w wielu środowiskach już normą, a wobec kolejnych postulatów, chociażby ruchu klimatycznego, te poprzednie wyglądają wręcz umiarkowanie…

Banki znowu upadają. Czy to powtórka z 2008?

Druga połowa marca przyniosła nagłe zawirowania na międzynarodowym rynku bankowym: upadł amerykański Silicon Valley Bank, następnie doszło do przymusowego przejęcia banku Credit Suisse przez jego rodzimego konkurenta: UBS. Nagłówki mediów zaczęły być pełne odniesień do roku 2008, kiedy światowy kryzys gospodarczy rozpoczął się od upadku amerykańskiego banku Lehman Brothers. Chociaż chwilowo nie widać nadciągającego na rynki finansowe tsunami, to jednak takie nagłe wstrząsy spowodowały duży niepokój, zarówno bankowców jak i zwykłych ciułaczy. Wstrząsy w systemie bankowym zbiegły się w czasie z deklaracjami krajów BRICS o odejściu w rozliczeniach pewnych dużych kontraktów gospodarczych w dolarach na rzecz walut narodowych. Pozycja dolara jako światowej waluty rezerwowej wydaje się zagrożona.

Przedwyborczy karnawał oskarżeń politycznych

Niedawno obchodziliśmy 13. rocznicę katastrofy pod Smoleńskiem, której kulisów wciąż nie znamy. PiS podtrzymuje narrację, że był to rosyjski zamach, inni natomiast winią pilotów, pogodę, stan techniczny samolotu, czy procedury. A są też i tacy, którzy odpowiedzialności szukaliby za granicą Polski, tyle że na zachodzie, a nie wschodzie. Do tej plejady potencjalnych scenariuszy ostatnio krytycy PiSu dołączają też zarzuty o naciskach formułowanych przez Lecha Kaczyńskiego i gen. Andrzeja Błasika na załogę, w tym przede wszystkim pilotów rządowego Tupolewa. W obliczu ostatnich roszad politycznych, wątek smoleński jest jednak najmniejszym obecnym zmartwieniem Jarosława Kaczyńskiego. W kręgach Zjednoczonej Prawicy coraz częściej komentowany jest plan ewentualnego sojuszu Solidarnej Polski z Konfederacją. To oczywiście opcja, na wypadek, gdyby nie doszło do porozumienia z PiSem ws. Wspólnych list wyborczych. Z kolei z od polityków Konfederacji możemy usłyszeć, że rozważano taki scenariusz, ale nie jest on już aktualny. W kuluarach słychać też teorie o potencjalnej koalicji samego PiSu z Konfederacją. Czy to jest właśnie powodem radykalnej zmiany nastawienia Sławomira Mentzena wobec obozu Zbigniewa Ziobry? A może Konfederacja po prostu nie chce podzielić losu poprzednich koalicjantów Prawa i Sprawiedliwości, unikając na wszelki wypadek sojuszu z choćby byłymi politykami tej formacji?