„To przełomowy moment kampanii wyborczej” – mówią politycy opozycji komentując marsz zorganizowany w Warszawie przez byłego premiera Donalda Tuska, z okazji 34 rocznicy pierwszych, częściowo wolnych wyborów w Polsce. Sama Platforma Obywatelska zorganizowała około 500 autokarów dla swych partyjnych działaczy. W demonstracji wzięły też udział pozostałe, duże opozycyjne formacje polityczne. Z wyjątkiem Konfederacji można tu mówić wręcz o zjednoczeniu wszystkich środowisk politycznych zasiadających w Sejmie RP, a nie wchodzących w skład obozu tzw. Zjednoczonej Prawicy. Głównym motywem konsolidującym opozycję stała się podpisana ostatnio przez prezydenta Dudę ustawa o komisji ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce, potocznie nazywanej „Lex Tusk”. Mimo, że nazwa ta sugeruje prawo napisane pod, a raczej przeciw Donaldowi Tuskowi, tak naprawdę jej zapisy mogą dotknąć niemal wszystkich w Polsce, bowiem członkowie utworzonej wkrótce komisji będą władni do powołania przed jej oblicze absolutnie każdego, kto w sposób czynny lub bierny może popaść w sferę oddziaływania rosyjskich strategii wywiadowczych, propagandowych, informacyjnych i dezinformacyjnych lub może być świadkiem takiego procederu. Komisja powołana na mocy „Lex Tusk” będzie mogła również badać stan zdrowia przesłuchiwanych poprzez zlecenie specjalistycznych badań, np. psychiatrycznych. I choć prezydent Duda zapowiedział poprawki do projektu ustawy o komisji, które mają m.in. utorować drogę odwoławczą od orzeczenia nowo powstałego organu, to politycy opozycji nie mają wątpliwości, że komisja powstała na mocy ustawy „Lex Tusk” będzie przede wszystkim miała za zadanie eliminację niewygodnych z perspektywy rządu kandydatów ubiegających się o mandat poselski w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Tym bardziej, że ustawa gwarantuje członkom komisji całkowity brak odpowiedzialności za podjęte działania.
Zasadność protestu burzy jedynie wątpliwość wobec intencji samej opozycji, z której największa partia, czyli Platforma Obywatelska, nie tak dawno sprawowała w Polsce władze i to przez dwie kadencje, które upłynęły pod znakiem licznych afery i silnych obcych wpływów. To powoduje, że wielu Polaków czuje się dziś postawionych pod ścianą, gdyż główna batalia polityczna rozgrywa się między dwoma obozami, gdzie zamiana jednego na drugi oznacza dla dużej grupy wyborców spadek z deszczu pod rynnę. Z uwagi na zagraniczne sympatie przedstawicielu obu stronnictw można powiedzieć, iż jest to wręcz wybór między Polen, a Polin, czyli obszarem, który tylko pozornie będzie jeszcze kojarzyć się z Polską.