W 80. rocznicę tzw. „krwawej niedzieli na Wołyniu” ulicami Warszawy przeszedł marsz dedykowany pamięci Polaków, którzy zginęli z rąk ukraińskich szowinistów narodowych. Przedsięwzięcie organizowane w porozumieniu większości organizacji Kresowych w naszym kraju, zostało kompletnie zignorowane przez najwyższe szczeble władzy państwowej w Polsce.
Pod koniec wydarzenia, na placu Krasińskich w Warszawie, przy pomniku Powstania Warszawskiego, głos zabrał Piotr Korczarowski, dziennikarz telewizji eMisja oraz prezes fundacji Inicjatywa Przeciw Cenzurze. Przypomniał zgromadzonym, że Ukraińcy nie tylko zgotowali gehennę naszym przodkom z Wołynia i Małopolski Wschodniej, ale brali też czynny udział w dławieniu Powstania Warszawskiego.
Przede wszystkim jednak Korczarowski zwrócił uwagę na stosunek obecnych władz III RP, całkowicie obojętnych na proces banderyzacji Ukrainy, a zarazem niechętnych wobec wszelkich środowisk Kresowych w Polsce, podejmujących temat ekshumacji oraz protestujących przeciw wybielaniu sprawców.
Zdaniem Korczarowskiego temat Wołynia jest obecnie tym, czy w czasach PRL był Katyń. To swoisty test na lojalność wobec władzy państwa oraz konformistyczną postawę. Ci, którzy odważą się mówić dziś o Wołyniu, znajdą się poza głównym nurtem życia publicznego, a nawet poniosą konsekwencje w postaci np. zwolnienia z pracy, jeśli są zatrudnieni na państwowym etacie.