Choć Polska leży w strefie wpływów tzw. Zachodu ledwie kilka dekad, implementacja tamtejszego stylu życia na naszej ziemi jest już niemal ukończona. Co prawda starsi Polacy mogą mieć jeszcze obiekcje wobec niektórych wynalazków tamtejszej kultury, ale młode pokolenie reprezentuje już te same standardy, co ich zachodni rówieśnicy. „Żyje chwilą”, zarabia ile może, podróżuje gdzie się da, zwraca uwagę, by jedzenie pozbawione było glutenu, laktozy, a nawet nabiału i mięsa, adoptuje zwierzęta, z którymi jeździ już nie tylko do weterynarza, ale i do specjalnych przedszkoli oraz hoteli np. dla psów, czy kotów i tylko na założenie rodziny brakuje w tym ekskluzywnym życiu czasu.
Większa część polskiej młodzieży nie czuje dziś żadnego związku z ojczyzną. Żyje tam, gdzie wygodnie i gdzie więcej płacą. W rodzinne strony młodzi ludzie wracają głównie na święta i to też raczej z przymusu, a nie potrzeby serca. Co prawda jeszcze nie żyją ideą, że można niczego nie mieć, a być szczęśliwym, bo drogie samochody i luksusowe mieszkania wciąż robią nad Wisłą wrażenie, ale rezygnacja z potomstwa, a tym bardziej małżeństwa, przebiega wyjątkowo łatwo.
O ile niegdyś dzieci były gwarancją spokojnej starości, a małżeństwo dawało swoisty komfort życia, to dziś, w czasach powszechnego dobrobytu i rozbudowanych programów socjalnych, mało kto potrzebuje drugiego człowieka. Młodzi ludzie, zwłaszcza z wielkich miast, zarabiają już na tyle dużo, że mogą sobie pozwolić na każdą usługę. Wszelkie remonty, jedzenie, a nawet seks, stały się dostępne na telefon. Wystarczy wykręcić numer i zapłacić. Nie ma niespełnionych oczekiwań, rozczarowań, zawodów miłosnych, proszenia, przypominania i tłumaczenia. Nawet rozmawiać już nie potrzeba. Wystarczy jeden komunikat, karta kredytowa i słowo staje się ciałem. Jest za to oszczędność czasu i prywatnej przestrzeni, a przede wszystkim pełna wolność!
Czy to oznacza, że wkrótce zniknie polska tradycja? Nasze rodzime wartości? Czy w tych czasach ojcowizna nic już nie znaczy? Czy celem życia jest jedynie radosne przeżycie? Czyż nie warto nic po sobie zostawić? A jeśli tak, to kto i dlaczego zaszczepił w nas niechęć do stylu życia naszych rodziców i dziadków? Komu może zależeć na tym, by rozpruć państwa narodowe po szwach swych podstawowych komórek, czyli rodzin? I wreszcie, jaka przyszłość nas czeka w takim patchworkowym społeczeństwie, gdzie wypracowane przez setki lat naszej kultury rozwiązania znajdują dziś alternatywne rozwiązania?