Uczestnicy wołyńskiego marszu nie zostawiają suchej nitki na władzach Polski

Wszelkie kłody pod nogi rzucane przez władze RP działaczom organizacji Kresowych, a także próby wyciszania tematu zbrodni Wołyńskiej sugerują, że Polacy nie mogą czuć się w najmniejszym stopniu reprezentowani w kontaktach ze stroną ukraińską. Oto bowiem w obliczu jakże ważnej, osiemdziesiątej rocznicy tzw. "krwawej niedzieli" na Wołyniu, przedstawiciele rządu Prawa i Sprawiedliwości, w dodatku w przededniu wyborów parlamentarnych, pokusili się o uroczystość, którą można spuentować jako farsę! Jej bohater, premier Mateusz Morawiecki, dla uczczenia pamięci o pomordowanych w 1943 r. Polakach, wkopał gdzieś na ukraińskim polu drewniany krzyż, zbity z dwóch nieociosanych drągów. Stał się on szybko symbolem słabości Rzeczypospolitej, którą można było usunąć z tych ziemi równie szybko, co można pozbyć się owego, lichego krzyża. Mimo to, niektórzy i tak zauważają postęp w stosunku do lat poprzednich, gdzie np. prezydent Andrzej Duda, rzucił wieniec w niczym nieoznaczony ugór. A postponowany za to m. in. przez kapelana rodzin wołyńskich, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, prezydent stwierdził, że nie będzie prowadził polityki "biegania z widłami".

Jak długo Kaczyński z Tuskiem będą szantażować Polaków?

4 czerwca ulice Warszawy wypełnił tłum, który przybyły na wezwanie Donalda Tuska. W opinii wielu komentatorów był to jednak marsz sprzeciwu wobec władzy Prawa i Sprawiedliwości zorganizowany ponad podziałami. Media rządowe - w kontrze do triumfalnej narracji opozycji - skupiły się na eksponowaniu nienawiści demonstrantów oraz straszeniu, że tak jak w 1992 "agenci chcą obalić rząd".

Czy „słudzy Ukrainy” znają swe miejsce?

"Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego" - powiedział w marcu ub. roku Łukasz Jasina, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Słowa te wywołały uzasadnioną burzę w Polsce. Minęło jednak kilkanaście miesięcy i ten sam Jasina - który ze swoich słów się nigdy nie wycofał - zasugerował w wywiadzie dla Onetu, że Wołodymyr Zełenski powinien przeprosić Polskę i Polaków za wyniszczenie ludności polskiej przez szowinistów z UPA w trakcie II wojny światowej. Stwierdzenie Jasiny spowodowało gwałtowną reakcję ambasadora Ukrainy Wasyla Zwarycza, który napisał że "jakiekolwiek próby narzucania Prezydentowi Ukrainy czy Ukrainie, co musimy w sprawie wspólnej przeszłości, są nieakceptowalne i niefortunne. Pamiętamy historię i apelujemy o szacunek i wyważenie w wypowiedziach, szczególnie w trudnych realiach ludobójczej agresji rosyjskiej". Ukraina de facto uchyla się od odpowiedzialności za swoją historię, chowając się za parawanem ofiary w trakcie obecnej wojny.

Ukropolin już tu jest?

Doniesienia medialne, jakoby polski rząd miał zaakceptować kult Bandery na Ukrainie i zadeklarować wyciszanie tego tematu we wzajemnych relacjach zyskały potwierdzenie w wypowiedzi doradcy Wołodymyra Zełenskiego, Aleksieja Arestowicza, o rzezi wołyńskiej jako "zamkniętej karcie" w polsko-ukraińskich relacjach.

Braun: „Jest plan na ostateczne rozwiązanie kwestii opozycji względem PO-PiSu”

Zdaniem lidera Konfederacji Korony Polskiej nowa ordynacja wyborcza, która zmienia obecne czterdzieści jeden w sto okręgów jest "planem ostatecznego rozwiązania kwestii jakiejkolwiek opozycji względem PO-PiSu" i dotyczyć ma wszystkich ugrupowań, które wychodzą poza kontrakt Okrągłego Stołu i nie wywodzą swych struktur z szeregów tzw. "bandy czworga".

Braun: „Polacy zapłacą koszta wojny na Ukrainie”

Poseł Braun zapytany o ewentualne korzyści integracji administracyjnej Polski z Ukrainą mówi, że „Tu o żadnych korzyściach nie może być mowy”, wskazując jednocześnie, że nasz kraj występuje w roli żyranta ukraińskich długów, co de facto oznacza próbę przeniesienia na Polaków kosztów toczącej się na wschodzie wojny oraz bankructwa ukraińskiego państwa.