11 listopada 2022 roku, jak zawsze nie był tylko dniem radości z odzyskania niepodległości, ale dla wielu świadomych politycznie Polaków, Święto Niepodległości to okazja do przypomnienia ważnych tematów z życia publicznego i demonstrowania swojej niezgody na stan polskiej polityki. Tak było i tym razem. Widoczne to było w marszach w tym dniu, wśród których wiele uwagi zwracał marsz odbywający się we Wrocławiu pod hasłem „Polak w Polsce gospodarzem”. Organizator marszu, Jacek Międlar, został przed manifestacją zatrzymany prewencyjnie przez policję, tylko po to, aby nie mógł tego marszu poprowadzić. Oficjalnym zarzutem była „możliwość głoszenia mowy nienawiści wobec osób narodowości ukraińskiej”.
To kolejny przypadek w III RP, gdy lidera patriotycznych organizacji zatrzymuje się prewencyjnie, aby rozbić zaplanowane działania polskich patriotów. Pomimo tego kilka tysięcy Polaków przeszło ulicami Wrocławia bez większych incydentów, upamiętniając Święto Niepodległości, ale także przypominając o dokonanym przez Ukraińców ludobójstwie na Polakach. Medialną próbą „przykrycia” tego wątku, była informacja o zgodzie władz ukraińskich na wznowienie ekshumacji ofiar ludobójstwa, które do dziś spoczywają w nieoznaczonych miejscach. Okazało się, że taką zgodę otrzymała związana z władzą Fundacja Wolność i Demokracja, a zgoda jest ograniczona do eskhumacji ciał „Polaków zamordowanych przez oddział UPA w lutym 1945 roku w miejscowości Puźniki na Podolu, w dawnym województwie tarnopolskim”.
Jednocześnie, nieoficjalne doniesienia medialne, jakoby polski rząd miał zaakceptować kult Bandery na Ukrainie i zadeklarować wyciszanie tego tematu we wzajemnych relacjach zyskały potwierdzenie w wypowiedzi doradcy Wołodymyra Zełenskiego, Aleksieja Arestowicza, o rzezi wołyńskiej jako „zamkniętej karcie” w polsko-ukraińskich relacjach.
Na dodatek, wtorkowy (15.11.) wieczór minął pod znakiem histerii medialnej wokół eksplozji w Przewodowie na Lubelszczyźnie, gdzie rzekomo miała spaść rosyjska rakieta balistyczna, zabijając dwóch Polaków. Po kilkunastu godzinach okazało się, że najprawdopodobniej doszło do eksplozji rakiety, ale był to ukraiński pocisk przeciwlotniczy. W związku z tym nawołujące jeszcze kilka godzin wcześniej do zaangażowania się w działania zbrojne czynniki polityczne w Polsce stwierdziły, że należy nad tym faktem przejść do porządku dziennego…
Czy władze w Warszawie jeszcze kierują się polskim interesem narodowym? A może przygotowują grunt do zorganizowania nowego, polsko-ukraińskiego bytu państwowego między Bugiem a Odrą? O tym w kolejnym odcinku z cyklu „Dokąd Zmierzamy?” opowie Katarzyna Sokołowska z Fundacji „Wołyń Pamiętamy”.