„Marsz Miliona Serc”, który dzisiaj przeszedł przez Warszawę, ma być w założeniu wydarzeniem, które odmieni bieg kampanii wyborczej. Setki tysięcy uczestników na ulicach stolicy i udział liderów Nowej Lewicy, pozornie zdają się pokazywać, że cel został osiągnięty. Jednak – czy aby na pewno? Niewielu uczestników zdaje się pamiętać o genezie manifestacji: miał to być marsz solidarności z „Joanną z Krakowa”, rzekomo zatrzymaną przez policję za przerwanie ciąży. Jednak ten temat szybko ucichł, a sama główna bohaterka nie została nawet zaproszona.
Podobnie jak poprzedni marsz, zorganizowany przez opozycję 4 czerwca, który również był nie lada sukcesem frekwencyjnym, tak i dziś wydaje się obejmować głównie „twardy elektorat” Koalicji Obywatelskiej oraz jej politycznych synekur. Tym bardziej, że liderzy Trzeciej Drogi: Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia, nie wzięli udziału w marszu.
Umysły Polaków rozgrzewa do tego dyskusja wokół filmu Agnieszki Holland „Zielona granica”, który ma opowiadać o kryzysie migracyjnym na granicy polsko-białoruskiej. Prawica w Polsce jeszcze przed wejściem filmu na ekrany kin rozpoczęła atak, gdyż obraz Holland ukazuje w negatywnym świetle m. in. nasze służby graniczne. Prezydent Andrzej Duda powiedział o tym filmie – nawiązując do hasła z okresu okupacji niemieckiej – że „tylko świnie siedzą w kinie”.
Tymczasem na froncie ukraińskim pojawił się nowy przeciwnik i jest nim… Polska! Co prawda militarnie nadal – wedle narracji Warszawy i Kijowa – stoimy po tej samej stronie, ale gospodarczo już niekoniecznie. Rząd PiS podtrzymał wygasające 15 września unijne embargo na import ukraińskiego zboża do naszego kraju. Motywacją do tego ma być ochrona interesów polskich rolników. Mimo, iż tranzyt ziarna z Ukrainy do państw trzecich, prowadzony przez nasz kraj, nadal jest możliwy, to władze w Kijowie uznały, że to nie wystarczy i zdecydowały się zmusić Polaków do otworzenia rynku wewnętrznego, kierując skargi w tej sprawie do Światowej Organizacji Handlu.
W cieniu wojny na Ukrainie pozostaje natomiast tragedia Ormian, gdyż dopełnił się los nieuznawanej na arenie międzynarodowej ormiańskiej republiki Górskiego Karabachu. Wojska Azerbejdżanu zajęły sporne tereny, co spowodowało masowy exodus tamtejszej ludności, obawiającej się siłowego rozwiązania problemu przez wspieranych m.in. przez Turcję i Izrael – Azerów.
O tych i innych wydarzeniach minionych tygodni w kolejnym odcinku „Komentarza Koniecznego” opowiedzą Kamil Klimczak i Piotr Korczarowski.