Czemu służył bunt Prigożyna?

Rosyjski pucz żołnierzy Grupy Wagnera zakończył się tak szybko, jak się rozpoczął, pozostawiając wiele niewyjaśnionych pytań, które długo jeszcze będą nurtować ludzi na całym świecie. Niewątpliwie był zaskoczeniem dla wielu komentatorów politycznych, o czym najlepiej świadczy zmieniająca się z godziny na godzinę narracja mediów głównego nurtu. Nad ranem 24 czerwca mogliśmy bowiem dowiedzieć się o schyłku rządów Władimira Putina oraz możliwej implozji Federacji Rosyjskiej, do czego doprowadzić miał pochód żołnierzy Jewgienija Prigożyna, którego nikt nie był w stanie powstrzymać. Wieczorem tego dnia, te same media pisały już o nieudanym buncie grupy rosyjskich terrorystów, którzy wracają teraz na front ukraiński, by znów siać tam strach i zniszczenie.

Co chcieli osiągnąć Wagnerowcy?

Sobota 24 czerwca rozpoczęła się od przyjmowanych z niedowierzaniem informacji z Rosji: oto żołnierze "Grupy Wagnera", najbardziej znanej rosyjskiej grupy najemników, opromienionej w Rosji sławą zdobywców Bachmutu, przejęły kontrolę nad miastem Woroneż, a szef grupy Jewgienij Prigożyn zapowiedział marsz na Moskwę. Prigożyn już niejednokrotnie krytykował przebieg operacji wojskowej na Ukrainie, tak jak i niektórzy inni rosyjscy komentatorzy, na przykład Igor Girkin (jeden z inicjatorów secesji Donbasu od Ukrainy). Ale otwarta rebelia w trakcie działań wojennych to krok, którego prawie nikt się nie spodziewał. Czy bunt wagnerowców zostanie szybko stłumiony, czy też za parę dni to Jewgienij Prigożyn będzie trzymał palec na atomowym guziku? O tym w kolejnym odcinku cyklu "Dokąd Zmierzamy?". Gościem Kamila Klimczaka będzie Sylwia Gorlicka, politolog.