Do wyborów prezydenckich w USA pozostały nieco ponad 3 miesiące, jednak kampania nabiera już tempa, a atmosfera polityczna rozgrzewa się do czerwoności. 13 lipca podczas wiecu wyborczego Donalda Trumpa w Butler w Pensylwanii, doszło do nieudanego zamachu na ubiegającego się o reelekcję, byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych. 20-letni Thomas Matthew Crooks zdołał trafić polityka w ucho, zanim sam został śmiertelnie raniony pociskiem policyjnego snajpera. Incydent wywołał lawinę dywagacji o prawdopodobnych zleceniodawcach oraz podejrzanej nieskuteczności Secret Service, która dopuściła strzelca na dach jednego z budynków w pobliżu wiecu. A że stało się to tuż po wygranej przez Trumpa debacie z Joe Bidenem – oskarżenia zaczęły płynąć nawet w jego kierunku.
Tymczasem doszło do nieoczekiwanego zwrotu w obozie demokratów. Joe Biden, którego oddalanie się od rzeczywistości stawało się coraz wyraźniejsze, zrezygnował z kandydowania w wyborach i to tuż przed konwencją, na której miał otrzymać oficjalną nominację. Po krótkim zamęcie jasne stało się, że w wyścigu zastąpi go urzędująca wiceprezydent Kamala Harris, mająca opinię osoby o poglądach skrajnie lewicowych czy wręcz komunistycznych. Oczywiście lewicowa część opinii publicznej w USA wpadła w zachwyt, a w jeszcze głębsze uwielbienie popadli lewicowy celebryci nad Wisłą. Czy jednak Harris zdoła nawiązać równą walkę z Donladem Trumpem?
Z kolei w Polsce początek lipca minął pod znakiem nierozliczonej historii z Ukrainą. 11 lipca minęła bowiem kolejna rocznica „krwawej niedzieli na Wołyniu” czyli apogeum ludobójstwa dokonanego przez Ukraińców na Polakach podczas II wojny światowej. Okolicznościowe obchody zorganizowano oddolnie w całej Polsce, ale prawdziwym zwieńczeniem tygodnia pamięci ofiar banderowskich zbrodni było odsłonięcie 14 lipca pomnika dłuta Andrzeja Pityńskiego, który ustawiono w podkarpackiej wsi Domostawa. Pomnika, którego przez lata nie chciało przyjąć żadne polskie miasto i który był wielokrotnie werbalnie atakowany przez szefa Związku Ukraińców w Polsce, Mirosława Skórkę.
Wydawać by się mogło, że uprzedzająca wydarzenia w Domostawie o kilka dni wizyta prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego będzie doskonałą okazją do stwierdzenia: „przepraszam” za rzeź wołyńską. Tak się jednak nie stało. Zamiast tego premier Donald Tusk podpisał z Zełenskim porozumienie, zakładające dalsze wsparcie Polski dla Ukrainy, formowanie na terenie Polski „Legionu” złożonego z Ukraińców, a nawet produkcję energii na potrzeby Ukrainy. Zełenski z kolei nie zobowiązał się niemal do niczego. Samo zaś porozumienie nie zostało ujęte w formie ustawy i nie poddano procesowi ratyfikacji w parlamencie RP, co zdaniem wielu ekspertów prawa stanowi jawne pogwałcenie artykułów polskiej konstytucji.
Najciekawsze wydarzenia lipca w nowym Komentarzu Koniecznym skomentują dla Państwa Kamil Klimczak i Piotr Korczarowski. Serdecznie zapraszamy do oglądania!