Ciągnące się od tygodni protesty francuskich rolników zostały ostatnio przelicytowane przez starcia policji z setkami tysięcy mieszkańców miast, którzy wyszli na ulice, aby zaprotestować przeciw reformie systemu emerytalnego podnoszącej ustawową granicę wieku przejścia na emeryturę z 62 na 64 lata.
Mimo, że większość polityków francuskiego Zgromadzenia Narodowego zgadza się, iż obecny system emerytalny jest już tak głęboko niewydolny, że wiek emerytalny musi zostać podniesiony, to obecnie niewielu byłoby gotowych zagłosować za takim postulatem. Dlatego rząd zdecydował się na drogę zapisaną w budzącym kontrowersje 49 art. Konstytucji, który uprawnia władze do przyjęcia ustawy z pominięciem głosowania w parlamencie. Premier Francji, Elisabeth Borne stoi twardo na stanowisko, że nie można ryzykować otwartego głosowania nad przyjętym w kuluarach kompromisem. To, że większość tamtejszych polityków ma świadomość konieczności reformy emerytalnej nie znaczy, że ktokolwiek zechce wziąć za nią odpowiedzialność. Stąd decyzja o autorytarnej metodzie przyjęcia nowego prawa.
Konieczność, koniecznością, ale nie dla przyzwyczajonych do dobrobytu, rozpuszczonych rządami socjalistów, mieszkańców Francji, którzy mówią wprost, że praca nie jest celem ich życia i nie może być tak, że elity, które większość czasu spędzają na Francuskiej Riwierze będą decydować o losie zwykłych obywateli czujących się dziś tak, jakby mieli pracować do śmierci. Dlatego francuskie miasta stanęły. Niektóre nawet w ogniu, inne w biernym proteście służb komunalnych i pracowników komunikacji.
Co jednak najciekawsze, przeciw obecnej władzy najradykalniej protestują jej dotychczasowi wyborcy, bowiem to właśnie francuska lewica wybrała obecny rząd i prezydenta, a teraz czuje się zdradzona. Czy to oznacza wzrost poparcia dla sił prawicy? A może wręcz odwrotnie. Lewica jeszcze bardziej się zradykalizuje pod znakiem jakiejś nowej, skrajnej formacji? O tym dziś w programie Piotra Korczarowskiego opowie wieloletni polski korespondent z Francji, autor takich pozycji jak „Emiraty francuskie”, czy „Tęczowy terror. Upadek normalności we Francji”, dziennikarz i publicysta, Bogdan Dobosz.