Ad banner
Ad banner

Korwin-Mikke: „Chcieli usunąć mnie i Brauna, by wejść do koalicji z PiSem”

Janusz Korwin-Mikke oskarżany ostatnio przez swych partyjnych towarzyszy o sabotowanie kampanii wyborczej Konfederacji twierdzi, że mniejsze od oczekiwanego poparcie dla ich ugrupowania jest efektem działań Witolda Tumanowicza, szefa sztabu wyborczego Konfederacji. Za przykład Korwin-Mikke podaje tu skandal, który wybuchł wokół jego domniemanej wypowiedzi podczas spotkania założycielskiego fundacji „Patriarchat”. Politykowi zarzucano nie tylko słowa wyrwane z kontekstu, ale też takie, których on sam nigdy nie wypowiedział. Będąc jeszcze posłem Konfederacji, a zarazem jednym z liderów ugrupowania, Janusz Korwin-Mikke zażądał wówczas prawa do sprostowania oraz pozwania mediów i polityków, którzy powielają fałszywą narrację. Szef sztabu wyborczego miał mu tego zabronić, choć już wtedy pojawiły się pogłoski, że Korwin-Mikke celowo wygłaszał niepopularne tezy, by zaszkodzić Konfederacji. Nie było jednak zgody na proces w trybie wyborczym, który w tamtym momencie był jedyną drogą obrony.

„Szef sztabu, można wręcz powiedzieć, że sabotował tę kampanię” – mówi Korwin-Mikke w rozmowie z Piotrem Korczarowskim dodając, że „(…) być może chodziło o to, by Konfederacja nie zebrała zbyt dużo głosów. (…) Moje główne podejrzenie dotyczy potencjalnej koalicji z PiSem. Ta koalicja była nam wmawiana, oczywiście nie bez pewnych powodów i w. cz. Jarosław Kaczyński mówił, że może z Konfederacją, ale bez Brauna i Korwin-Mikkego. Podejrzewam, że usuwanie Brauna i Korwin-Mikkego było po prostu po to, żeby potem wejść w koalicję z PiSem”.

Pytany natomiast o uprzedzenia koalicjantów wobec poglądów, których od 30 lat nie zmienił, Janusz Korwin-Mikke zauważa, że przez niektórych przemawia wyłącznie chęć „dorwania się” do władzy.

„Moim celem nie jest wygranie wyborów za wszelką cenę, choć dobrze jest wygrać wybory (…), ale nie kosztem dawania świadectwa fałszowi. (…) Po to idę do wyborów, żeby przekonać ludzi, że np. demokracja jest złym ustrojem. I kilka procent przekonanych do tego wyborców jest dla mnie ważniejsze, niż chęć zdobycia jeszcze dwóch dodatkowych mandatów poselskich, (…) bo jeżeli ja powiem, że demokracja jest dobra i dzięki temu będę miał dwóch dodatkowych posłów, to ja umocnię w społeczeństwie fałszywe przekonania. (…) Ja nie jestem w polityce, by mówić to, co ludzie chcą usłyszeć, tylko po to, by zmienić ich sposób myślenia” – tłumaczy Janusz Korwin-Mikke podkreślając jednocześnie, że jego siła polega na tym, iż mówi rzeczy, z którymi większość teoretycznie się zgadza, lecz nie ma odwagi tego przyznać.

(Visited 27 times, 1 visits today)

You Might Be Interested In

Other Channels

LEAVE YOUR COMMENT